GRAND KREDENS - OPINIE

dobre jedzonko, mila pani, która umiała polecić i jedzenie i dobrała dobre wino, pyszny creme brulle, polecam na romantyczne randki

ogólnoie atmosfera pozytywna, jedzonko smaczne, jedyny duży minus to kelner od którego zionęło alkoholem, jakby pił przez tydzień wcześniej.ogólnie ok

Najciekawsza Restauracja w mieście pod względem wystroju, jedzenie bez zarzutu, obsługa dla mnie gra - kompetentna, spotaniczna bez napuszania się i sztywność,moze muzyka troche glosno ale polecam

Zamówiliśmy stolik na osiem osób po to aby po przybyciu przekonać się, że "nastąpiła pomyłka" i owszem mamy stolik ale ... na sześć osób. Pomyśleliśmy trudno nie będziemy o godz.20 tej biegac po W-wie więc jakoś się ściśniemy. Kelnerzy uwijali się jak w ukropie, więc już po 40 minutach byliśmy po fazie zamówienia posiłku i w początkowej fazie jego podawania. Jak skończyliśmy jeść (ok 21:30) dostaliśmy krótkie info od kelnera, że musimy zwolnić stolik (innego miejsca nam nie zaproponowano bo cytat "... jesteśmy miłym i popularnyum lokalem więc mamy komplet i trzeba było zarezerwować stolik"). Na dodatek okazało się, że tak naprawdę, to stolik jest zarezerwowany od 22:00 ale choć do tego czasu było jeszcze 0.5 h to musimy się zwijać teraz, bo goście już przyszli i (znowu cytat) "nie wypada, żeby czekali przy barze". Konkluzja - więcej tam mnie nie zobaczą, choćby wszystko było za darmo.

Zastanawiające są, niektóre z poniższych recenzji, bywam w Kredensie często z tego powodu,że moja firma ma blisko siedzibę i zapewniam, że nigdy nie zostałam Ľle obsłużona - zawsze miło, szybko i przyjemnie, jedzenie zawsze smaczne, ceny owszem należące do wysokich, ale na prawdę warto, apropo New York-jeśli ktoś nazywa to coś co podają w knajpach w NY jedzeniem to współczuję wyglądu bo zapewne parę kilogramów do przodu - wielbicielka KREDENSU.

Wystrój dobry, klimatyzacjja ale kelnerzy są odpychajacy, jeżeli nie sprawia się wrażenia osoby z wypchanym portfelem lub w towarzystwie obcokrajowca (podobne wrazenie "U szejka" przy MDMie)

W szybkiej przerwie na lunch chcialam z kolezanka wypic kawe i zjesc szarlotke i posadzono nas przy niewygodnym barze, z braku czasu nie chcialam szukac innego miejsca lub sie awanturowac.

Jedzenie smaczne ale drogo, samo danie glowne okolo 50 PLN, z dodatkami wyjdzie lekko 100 PLN na osobe.

Może miejsce i urocze...ale siedzenie na kolebiącym się krzesełku raczej utrudniało mi kontemplację "kultowej atmosfery". Stare przysłowie: "Kto nie ma miedzi niech w domu na d...siedzi" sprawdza się w tym lokalu już po krótkiej analizie menu. Jak sądze półprodukty są z gospodarstw rolnych na antypodach co tłumaczy "nieco" zwiększone koszty transportu.

Jest to lokal o najszybszej na świecie rotacji kelnerek. Ciekawe jak się dziewczyny dzielą napiwkami. Jedna przyjmuje zamówienie, po czym już po chwili przychodzi druga żeby przyjąć...zamówienie.

Duże wrażenie zrobił na mnie mini hol/szatnia z ponurym gościem sprawiającym wrażenie PRL-owskiego wykidajły, i nie chodzi mi o dresik czy szyję a la Pruszków.

Czy przyszedłbym tu na eleganckie spotkanie Rady Nadzorczej? Oczywiście, że tak o ile inne lokale zostałyby zamknięte a Rada padała z głodu...
Oczywiście jest jedno ale...mają ciekawy wystrój a na skromny poczęstunek nie narzekałem.