Myślę sobie cukiernia, jest Wedel, jest Blikle, są małe lokalne kawiarenki, o których wiedzą tylko okoliczni mieszkańcy, jest Słodki Słony Gesslerowej, ale to już centrum Warszawy... Tam jest wiele miejsc, gdzie można przekąsić jakieś ciacho, można zjeść śniadanie lub lunch, a przy okazji coś słodkiego, są sieciówki, których osobiście unikam, jest też coraz więcej miejsc prowadzonych przez osoby prywatne, ale z żadnym z tych miejsc się nie utożsamiam, nie czuję, że odkryłam jakieś miejsce, że sentementalnie mi się z czymś kojarzy, że muszę tam wrócić. I jest Qki. Na Ursynowie. I chociaż nie darzę sympatią osiedla, które wygląda jak gra planszowa z betonowych klocków, Qki to miejsce, do którego się wybieram, bo wiem, że ono może zmienić oblicze betonu, może wprowadzić na moją mapę Ursynowa element sentymentalny, a wszystko za sprawą tortu bezowego, którym miałam szczęście się delektować na przyjęciu weselnym u przyjacioł kilka miesięcy wcześniej.
Idę do cukierni schowanej na tyłach jednego z bloków przy stacji Natolin i spotykam się tam z Agnieszką Błaszczyk, jedną z właścicielek Qki, która założyła i prowadzi tę cukiernię z Moniką Ciesielską. Po przywitaniu nasza rozmowa nabiera tempa i szybko zdaję sobie sprawę, że Qki to nie chwilowy kaprys dwóch dziewczyn nie mających co ze sobą zrobić na urlopie wychowawczym, ale pasja, ciężka robota zgranego zespołu ludzi oraz przemyślane działania rodziny z tradycjami cukierniczymi. Od razu przechodzimy do rzeczy.
Magdalena Malinowska: Skąd pomysł na Qki?
Agnieszka Błaszczyk: Zawsze lubiłyśmy gotować. Ale pewnie to może powiedzieć co druga osoba otwierająca biznes gastronomiczny. Moniki dziadek był cukiernikiem, Agi babcia skończyła szkołę gastronomiczną. Pomysł ewoluował od idei małych, okrągłych, kruchych ciasteczek, tzw. cookies, które miały stanowić podstawę naszego słodkiego biznesu. Muszę jednak od razu dodać, że nasze cookies to własna receptura. Z kolei Agi mąż był kucharzem przez wiele lat i zawsze marzyła nam się własna restauracja. Wspólnie gotowaliśmy poszukując nowych smaków. Pomysł zrodził się niemal jednego dnia – kiedy Monika zadzwoniła z pomysłem na założenie własnej cukierni, zgodziliśmy się bez wahania.
MM: A dlaczego tak daleko od centrum? Dlaczego właśnie Ursynów?
AB: Jesteśmy związani z Ursynowem, znamy tutaj każdy kąt. I muszę przyznać, że brakowało nam tutaj miejsca na kawę na wynos, na kanapkę, śniadanie lub lunch w biegu. A Qki ma właśnie taką ofertę. Bo oprócz ciast, cookies, tortów i innych wypieków, mamy też kanapki. Między 7 a 9 rano można kupić kanapkę i herbatę lub kawę za 8 zł. Ale wbrew pozorom, jesteśmy w centrum, a raczej są tam nasze wypieki. Współpracujemy Współpracujemy z kilkoma modnymi knajpkami i restauracjami.
MM: Imponujący wybór miejscówek, które powstały w przeciągu ostatnich kilku lat oraz gdzie prowadzący naprawdę dbają o jakość produktów, mają świetną kawę... I do tego zaopatrują się w ciasta u Was.
AB: Tak, przez ostatni rok bardzo rozwinęliśmy naszą działalność. To nasi klienci i partnerzy wyszli z propozycją obsługi imprez, cateringów nie tylko na słodko. Największą satysfakcję daje nam fakt, że specjalnie się w takich miejscach nie reklamujemy. Nasi klienci przychodzą do Qki prywatnie, a później zawierzają nam przygotowanie również imprez firmowych.
MM: Widzę na półce książki Nigelli, więc od razu pytam o inspiracje.
AB: Inspiracji poszukujemy wszędzie. Nigella, mimo że licznie reprezentowana na półce z książkami (głównie prezenty od znajomych;)), nie jest głównym źródłem pomysłów. Doceniamy prostotę, z jaką gotuje, ale muszę przyznać, że już nas nie zaskakuje. (Myślę sobie od razu, że taka Nigella, Bogini Domowa, może być boginią dla osób, które zaglądają do piekarnika od wielkiego dzwonu, ale dla tych dwóch 'Wyjadaczek' z Qki to pikuś...) Często natomiast zaglądamy do starych książek z przepisami, do przepisów, które istnieją w naszych rodzinach od lat, ale oczywiście ulegają one przeróbkom... Jesteśmy też otwarte na sugestie klientów. Najważniejsze w tych przepisach, a raczej w tym, co z nimi robimy, jest to, że używamy półproduktów najwyższej jakości. Na przykład jeśli masło, to tylko prawdziwe masło, takie, które zawiera min. 82% tłuszczu. Często pojawiają się też zdrowe ciasta, bądź ciasta dla osób z alergiami pokarmowymi... Sezonowych produktów używamy sezonowo. W lecie, nasze ciasta będą ze świeżymi malinami, a w zimie z granatem.
MM: Usłyszałam o Was kilka miesięcy temu od znajomych mieszkających tutaj, na Ursynowie. Właściwie najpierw zjadłam kawałek Waszej bezy, która się rozpłynęła w ustach, na chwilę odleciałam, a jak wróciłam do rzeczywistości, to zapytałam znajomych, skąd mają to cudo. Od jak dawna jesteście otwarci i jakbyś podsumowała Waszą dotychczasową działalność?
AB: 26 marca minie rok od otwarcia Qki. Muszę przyznać, że nie spodziewałyśmy się, że nasz biznes nabierze takiego tempa. Najtrudniej jest chyba zbudować markę, przyzwyczaić ludzi do cen, ponieważ są one wyższe niż w okolicznych cukierniach. Klienci natomiast mają gwarancję najwyższej jakości używanych produktów. Na początku ceny przerażały. Ludzie jedli nasze wypieki oczami, ale nie zawsze wszystko udawało nam się sprzedawać. Więc nie raz były straty. Ale z czasem przyzwyczaiłyśmy klientów do naszych cen, ale przede wszystkim do dobrej jakości naszych wyrobów i do naszej obecności na Ursynowie. Jeśli chodzi o marketing, zaczęło się od marketingu szeptanego. Uważamy, że to jest najskuteczniejsza metoda promocji. Później jedna z naszych klientek zaprosiła nas do Polskiego Radia, w listopadzie wystąpiłyśmy w DDTVN Warszawa. Niesamowite, jakie oddziaływanie ma telewizja. Jeszcze dobrze się program nie skończył, jak posypały się zamówienia...
MM: A jak dogadzacie gustom Warszawiaków? Jak wyjść naprzeciw tak szerokiej gamie upodobań, jeśli chodzi o wypieki?
AB: Po pierwsze, jest coraz większa świadomość tego, co jemy. Ludzie wiedzą, co jest zdrowe, a co szkodzi, chcą się prawidłowo odżywiać. Ilu klientów tyle smaków ;). Wiek czy płeć mają znaczenie co do wyboru ciasta. Na przykład starsi ludzie doceniają klasyczne desery, ciasta drożdżowe, szarlotkę czy sernik. Młodzi ludzie doceniają nowatorskie podejście i wszystkie nasze pomysły łączenia słodkiego ze słonym. Młodzi ludzie wybierają też np. musli, coś na szybko, przychodzą do Qki na koktajle czy gorącą czekoladę. Oswajają to miejsce, staje się ono częścią ich miejskiej przestrzeni... Ale gusta się też zmieniają w zależności od pory roku.
MM: Z czego słynie Qki? Oczywiście, oprócz kruchych, maślanych ciasteczek, czyli qkies?
AB: Brownies – obecnie jest to nasz klasyk. Klasyczne marchewkowe z orzechami włoskimi, jest też marchewkowe z pomarańczą, przełożone kremem z serka mascarpone. Szarlotka na kruchym maślanym cieście, z prażonymi jabłkami i cynamonem. Luty w Qki był miesiącem serników. Dużym zainteresowaniem cieszy się lekki klasyczny bez bakalii, z ciasteczkowym spodem, musem z malin i białą czekoladą. Jest też sernik z masłem orzechowym ze słonym karmelem, sernik miodowo-cytrynowy... Marzec z kolei ogłosiłyśmy miesiącem zdrowszych ciast – cukinia, mąka pełnoziarnista, oliwa.

MM: Kilka słów dla ludzi marzących o założeniu swojego własnego biznesu, jakie są plusy i minusy prowadzenia cukierni?
AB: Ok, zacznijmy od pasji. Po stronie plusów stawiamy możliwość realizowania marzeń, brak stresów towarzyszących często pracy na etacie, ogromna satysfakcja ze stworzenia czegoś swojego co staje się rozpoznawalną marką oraz świadomość, że każdy sukces to efekt naszej ciężkiej pracy. Ale samą pasją człowiek nie poprowadzi firmy. Jest też nienormowany czas pracy, niejedna nieprzespana noc, niejedno ciasto w koszu... Jest ogromna satysfakcja, że robimy coś, co przynosi radość nam i innym. Ludzie przychodzą i mówią, że nie zdawali sobie sprawy, że pieczenie może sprawiać taką frajdę. Mamy tutaj akcesoria do pieczenia dla dzieci i dorosłych; zachęcamy ich do wspólnego pieczenia.
Siedzimy sobie przy oknie, popijając kawę i jedząc qkies. Dostaję na drogę całą torbę qkies, między innymi jedno ciasteczko z m&msami, które zostaje mi prawie wyrwane z ręki przez nastoletnią siostrę mojej przyjaciółki mieszkającej na Ursynowie. Nastolatka, widząc ciasteczko z kolorymi kulkami w środku, pyta: Jej, skąd wiedziałaś, że qki z m&msami to moje ulubione qki? Jej niewinne pytanie potwierdza tylko to, co usłyszałam w Qki. Pasja, najlepsze produkty, marketing szeptany, ten mariaż jakości i różnorodności działa. I mam nadzieję, i tego życzę właścicielkom Qki, żeby działało na coraz większą skalę.
Qki znajduje się przy ulicy Belgradzkiej 14, metro Natolin, Warszawa
Qki współpracuje między innymi z MiTo (Waryńskiego 28, blisko Placu Konstytucji), Ministerstwem Kawy (Marszałkowska 27/35, blisko Placu Zbawicielu), Red Onion (Szpitalna 8a), Vespa Caffe (Al. Armii Ludowej 14), Chocolate Company w Galerii Mokotów, klubem dla dzieci Dziecinada na Wilanowie - przyp. red.
Magdalena Malinowska
Naczelna Kulturalno-Kulinarna