Gdyby Woody Allen zdecydował się nakręcić film w Warszawie, wyobrażam sobie, że bohaterowie tego filmu mieszkaliby na śródmieściu i na pewno chodziliby w weekendy na zakupy na BioBazar. Ok, gdyby byli przed trzydziestką, robiliby zakupy na Hali Mirowskiej, mieliby swoje ulubione budki owocowo-warzywne, mięse i zaprzyjaźnioną panią z wiejskimi jajami. Ale po trzydziestce przenieśliby się na BioBazar.
Idę od razu do drugiej hali, którą w każdą sobotę zajmują wystawcy-sprzedawcy z BioBazaru, i mam nadzieję, że pan Koikawa będzie sprzedawał swoją pyszną kawę parzoną z sercem... Nie ma go, ale moją uwagę od razu przyciąga inny pan, który sprzedaje zioła.
Zaczyna rozgniatać liście jakiegoś zioła, które przypomina gigantyczną miętę i podsuwa mi je do nosa powtarzając: 'Sziso, sziso, czyli perilla.' Ah, tak, oba słowa brzmią znajomo. Pan, możliwe, że sam pan Jabłoński ze stoiska o nazwie Bukiet Smaków mówi, że liście tego zioła używane są w kuchni japońskiej do okręcania kawałków surowego mięsa. Kiedy to mówi, jedną ręką zrywa wąski listek rozmarynu i mi go podaje do powąchania, a drugą głaszcze inne zioła, które naprawdę pięknie się prezentują. I jak pachną... Jest rozmaryn, jest bazylia o subtelnym zapachu cytryny... Przechodzę dalej, żując listek perilli/shiso i całkowicie zapominając o wcześniejszej potrzebie dostarczenia sobie dawki kofeiny...
Jest kilka stoisk z serami, tymi z mleka krowiego, ale też bardzo duży wybór serów kozich. Ja zatrzymuję się przy stoisku o nazwie Kulinarna Polska i zanim się zdążę się przywitać z panią, od razu tłumaczy, że dzisiaj nie ma prawie nic, ale że w następnym tygodniu będzie dużo większy asortyment. To miło, że to mówi. 'Są za to śledziki w oleju rzepakowym'. O, już lepiej.
Podoba mi się bezpośredniość ludzi sprzedających swoje produkty na BioBazarze. Lubię ich otwartość. Kontakt osobisty między sprzedawcą a kupującym jest na takich bazarkach dużą wartością dla obu stron, w przeciwieństwie do plastikowego i bezosobowego doświadczenia zakupów w supermarkecie, gdzie najczęściej jedynymi zdaniami wypowiadanymi przez obie strony jest: S(przedawca/kasjer): 'Ma Pani kartę Rodzinka? Kupujący: 'Tak / Nie.'
Przy wyjściu zatrzymuję się przy stoisku z dżemami, jabłkami i sokami. Słyszę, że właściciel stoiska opowiada komuś, że sad jeszcze przedwojenny, i że takich jabłek to już nie ma, a przetwory robi tylko z tego, co znajdzie w sadzie. To mi się podoba. Zatrzymuję się chwilę, bo chcę, żeby ten pan mi jeszcze raz opowiedział historię sadu. Lubię takie opowiastki.
BioBazar był kiedyś otwarty w piątki, ale przychodziło za mało osób, więc odbywa się tylko w soboty. Ale... na ich fejsbukowym fanpage'u znalazłam następującą informację: ”Mamy dla Was dobrą wiadomość, szczególnie dla mieszkańców Konstancina, Wilanowa czy Ursynowa :) Od 24 września rusza filia BioBazaru w Starej Papierni w Konstancinie:) BioBazar w Starej Papierni będzie się odbywał w każdą sobotę od 9:00 do 15:00 na głównym dziedzińcu.”( www.facebook.com/pages/BioBazar/161485473878974 )
Odwiedziny na BioBazarze to na pewno gwarancja wysokiej jakości produktów ekologicznych, fajny kontakt z serdecznymi sprzedawcami serów, ryb, chleba na zakwasie, wina ekologicznego, kosmetyków, ziół, ale przede wszystkim urozmaicenie sobotnich zakupów. Chociaż raz powiedzcie centrom handlowym / sieciowym supermarketom i wygodzie NIE i przejdźcie się na Żelazną...I wyobraźcie sobie, że jesteście bohaterami filmu Woodiego o Warszawie, przekraczacie bramę dawnej fabryki Norblina i przenosicie się w czasie .... do czasów, kiedy większość żywności była eko.
BioBazar - każda sobota 8-16 - dawna fabryka Norblina - ul. Żelazna 51/53
Magdalena Malinowska
Naczelna Kulinarno-Kulturalna