Levity Afternoon delights
Jerzy Rogiewicz (perkusje), Jacek Kita (klawisze), Piotr Domagalski (basy)
9 lutego godz. 21.00
wstęp 20 zł
W 2009 roku Levity było jeszcze akustycznym trio, grającym własne kompozycje utrzymane w stylu jazzowym - z solówkami, miotełkami i kontrabasem. Rok później zespół porzucił akustyczne brzmienie, rozmontowując cykl 24 preludiów Fryderyka Chopina na podwójnym albumie „Chopin Shuffle”. W nagraniu wzięli wówczas udział wybitni wykonawcy polscy (Gaba Kulka, Tomasz Duda, Raphael Rogiński, Grzegorz Uzdański) i zagraniczni (legendarny japoński trębacz elektroniczny Toshinori Kondo).
Ich trzeci album „Afternoon Delights” to 12 utworów skomponowanych - jak krautrockowe
„instant compositions” - w momencie nagrywania, bez powtórek i dogrywek. Post-rock spotyka się w nich z free-jazzem, ludowe przyśpiewki z muzyką współczesną, elektroniczne eksperymenty rozpływają się w ambientowej zadumie. Całość została nagrana w Rolling Tapes Studios w Srebrnej Górze przez Marcina Borsa, oraz przez niego zmiksowana i wyprodukowana. Samą sesję nagraniową poprzedzał cykl czterech improwizowanych koncertów w warszawskiej Klubokawiarni Chłodna 25.
Muzyków Levity usłyszeć można było wcześniej w takich składach jak: Pink Freud, Profesjonalizm, Wojtek Mazolewski Trio/Quintet, Trifonidis Orchestra.
Recenzje
Na pierwszy rzut oka, klasyczne trio jazzowe, na pierwszy rzut ucha dokładnie wszystko inne - to najgorętsza i najbardziej nieprzewidywalna "marka" na krajowym, improwizatorskim podwórku.
Kajetan Prochyra
Całkiem niedawno debiutowali płytą dość grzeczną, stosunkowo poprawną i przewidywalną, a już dziś trudno bez nich wyobrazić sobie polski jazz. Muzycy tria Levity zdążyli przez ten cas pokazać się w kilku kluczowych dla ostatnich miesięcy składach i nagrać jedną z najlepszych płyt Roku Chopinowskiego, fenomenalny zestew zdekonstruowanych Preludiów „Chopin Shuffle”. Dziś widać, że ich główny problem to narzucenie sobie ograniczeń. „Afternoon Delights” nagrywali pod okiem Marcina Borsa, idąc na żywioł, bez ograniczeń formalnych i stylistycznych. I ta otwartość pcha ich tu w skrajne kierunki. To w stronę wybuchów energii rockowej, to znów skupienia na brzmieniu niczym w nagraniach ze studiów eksperymentalnych. To w stronę geniuszu, to przegadania. Jednocześńie potwierdzają swój potencjał. Formułę klasycznego tria jazzowego zostawili za sobą jak owad stadium poczwarki, ale to, co się wykluło, to jakiś trudny do opisania, zmutowany gatunek.
Bartek Chaciński