Smaki Pogodzinach :: Blog

Monika Kucia i jej przygoda z kuchnią

30 lipca 2012

18-letnia dziewczyna wyrusza stopem w Europę. Dociera do Lyonu, dokąd podwozi ją człowiek, który zaprasza ją do restauracji. Dziewczyna zaproszenie przyjmuje... To nie jest początek tragicznej historii o zaginięciu polskiej nastolatki lub o jej porwaniu z lipcowego numeru Detektywa, ale moment, w którym rozpoczyna się trwająca do dziś przygoda Moniki Kuci z prawdziwym, dobrym jedzeniem. W restauracji w Lyonie Monika po raz pierwszy uświadamia sobie, że tak właśnie chce żyć: delektować się jedzeniem wysokiej jakości i podróżować po świecie. Pisać chciała od zawsze – w wieku lat pięciu wysłała swoje opowadanie do “Misia” – odpowiedź z podziękowaniem z redakcji przechowuje do dzisiaj.

Jej wizje przyszłości ziszczają się kilka lat później. Po maturze wyjeżdża z rodzinnych Katowic. Studiuje Wiedzę o Teatrze na warszawskiej Akademii Teatralnej, które sama określa jako “studia erudycyjne, na których człowiek ma szansę wykształcić swoją wrażliwość, zmysłowość i poszerzyć zasób wiedzy humanistycznej dzięki historii teatru, sztuki i literatury, oraz kontaktom z wybitnymi postaciami polskiej humanistyki”. Poza tym, Monika jest zagorzałą czytelniczką, co przydaje jej się w pracy dziennikarki, którą zaczyna jeszcze w czasie studiów.

Na początku pytam Monikę o jej opinię na temat blogowania. Monika prowadziła bloga Stoliczku Nakryj Się na Onecie, gdzie opisywała rodzinne gotowanie, a do swoich wpisów dołączała 'ilustracje-rebusy', jak je sama nazywa, autorstwa Justyny Mahboob. Pytanie bardzo na czasie, zważywszy na ostatnie afery związane z nielegalnym kopiowaniem materiałów znanych blogerek do książek kucharskich innych 'autorów' czy cenzuralne podejście dużego miesięcznika do wypowiedzi ich blogerki kulinarnej na temat nowo otwartej restauracji w Warszawie. Monika odpowiada: “Wciąż jestem nieco ostrożna w entuzjazmie, jeśli chodzi o blogi. Chyba chodzi mi o to, że 'śpiewać każdy może', tzn. kto dziś nie pisze bloga...? Mam też kryzys, jeśli chodzi o zdawanie relacji z całego swojego życia – na fejsie piszemy, gdzie i z kim jesteśmy, co robimy, co jemy, co gotujemy. Myślę, że to przesada, choć sama jestem bardzo aktywna w tej sferze. Blog jest żywym, dynamicznym tworem literacko-fotograficznym. Kreacją pewnej rzeczywistości. Trzeba być uważnym i odpowiedzialnym, pisząc bloga. Widać, że blogi mają coraz większą moc opiniotwórczą.”

Monika jest zasłużoną blogerką, która zaczynała od Stoliczku Nakryj Się, a później przez kilka lat prowadziła Smaki Miasta pisany przy okazji kolumny kulinarnej w Rzeczpospolitej. Opowiada jednak o tym w bardzo skromny sposób i nie ma w tym kokieterii, ale potrzeba bycia w czymś naprawdę dobrym, wysokie wymagania wobec samej siebie, ale też doświadczenie i praca z wybitnymi postaciami ze świata kuchni. Zgadza się z tym, że blogosfera daje człowiekowi przestrzeń do zaspokojenia potrzeby ekspresji, szansę na mówienie własnym głosem. Ale ważne jest to, żeby “mówić, jak się ma coś do powiedzenia, istotna jest w tym wszystkim wstrzemięźliwość.” dodaje Monika. Na blogu Smaki Miasta opisywała osobiste spostrzeżenia na temat warszawskiej gastronomii: “Myślę, że to jest dobry kierunek. Porównywać, pisać o drobiazgach, anegdotach, zbierać okruchy rzeczywistości. Blog to to trochę kulisy tego, co piszę oficjalnie. Choć wciąż szukam formuły. Nie jest ona mi dana naturalnie. Może jestem za mało nowoczesna.”

Jej podejście do samych przepisów, do kuchni z targu, jak to sama określa, jest też bardzo retro, kojarzy mi się ze sposobem, w jaki moja mama i babcia dyktują mi przepisy. Monika kategorycznie stwierdza, że nie lubi przepisów, nie lubi traktować ich jak dogmatów: “Przepisy są zawsze inspiracją. Nie lubię ich, nie stosuję się do nich. Dlatego we własnych przepisach często używam wyrażeń takich jak na oko, garść lub dosypać, ile chcesz. Kurt Scheller (z którym Monika współtworzyła między innymi książkę pt. Kuchnia Polska Jakiej Nie Znacie, Edipresse Polska, 2005) dzieli się swoimi przepisami ze wszystkimi. On ma bardzo precyzyjny stosunek do przepisów. Ja nie.” Sama często postrzegam proste codzienne czynności jako coś magicznego. Dlatego kiedy słyszę, jak Monika Kucia opisuje gotowanie, przechodzą mnie ciarki: “ Kuchnia to czary. Jak gotuję, czuję się, jak medium. Coś mieszam z czymś i wychodzi potrawa. Trzeba mieć do tego wyczucie i otwartość na smaki.”

W latach 90-tych świat stanął otworem dla Polaków i Monika szybko z tego skorzystała wyjeżdżając do Londynu na rok studiować teorię kultury i pracować m.in. w restauracji. Opowiada: “Wszyscy przeżywali wtedy zachłyśnięcie się kuchniami świata. Ja też chciałam ciągle wyjeżdżać i próbować. Opętana byłam sekcją spożywczą w Marks&Spencer w Londynie. Chodzenie tam na zakupy było upojne. Nie przywiozłam do domu żadnych pieniędzy. Wszystko wydałam na jedzenie.”

Wracamy do tematu krytyka kulinarnego. W tamtym roku byłam świadkiem wypowiedzi Wojciecha Modesta Amaro w czasie Food Film Fest, negatywnie odnoszącego się do ludzi, którzy zawodowo zajmują się ocenianiem jedzenia w restauracjach, nie mając żadnego podłoża teoretycznego ani praktycznego w gastronomii. Monika podaje mi swoją własną definicję krytyka kulinarnego, jako człowieka, który w sposób istotny potrafi pisać o jedzeniu: “Ktoś taki może być partnerem dla kucharza. Moim zdaniem, ważna jest tutaj wiedza erudycyjna, czytanie, próbowanie.” Jako przykład, Monika podaje Pawła Lorocha z Antyradio, dziennikarza i prezentera, autora książek okołokulinarnych, który lubi próbować wszystkich dostępnych potraw, bo jest ciekawy tego, co ludzie jedzą. “A ja nie jem pewnych rzeczy. Nigdy nie jadłam burgera w McDonaldzie. Nie chodzę do supermarketów na zakupy. I bardzo szanuję swoje podniebienie. Wolę nie zjeść nic, niż zjeść coś złego. Nie napiję się kawy ze stacji benzynowej. Loroch to tropiciel smaków. On chce wiedzieć, chce się “sponiewierać”. A ja nie. Choć... jak byłam ostatnio w swoich stronach rodzinnych na Śląsku, jadłam krupnioka, czyli kaszankę z grilla podaną na papierowej tacce – po prostu chciałam przypomnieć sobie, jak smakuje.” Wracam do pytania, kto to jest ekspert kulinarny, na co Monika odpowiada, że rolą takiej osoby jest poddanie świadomej refleksji, tego co zjada, rozmowy z innymi, ciągłe uczenie się. “Są to też pewne miary, ale czy ja znam te miary, lub inaczej, na ile je znam?” po chwili dodaje refleksyjnie.

Konsekwentne podejście do życia przydaje się Monice w roli rodzica. Opowiada o Rysiu Kuliku, przyjacielu, doktorze psychologii, który latem mieszka z rodziną w domu w miejscowości Łękawica niedaleko Wadowic, jest aktywnym ekologiem, wegetarianinem i buddystą. Nie kupuje niczego, co wyhodowano zbyt daleko od jego miejsca zamieszkania, oddziela wszystkie odpady, rewelacyjnie gotuje bardzo proste potrawy. Żyje w zgodzie z naturą. Monika chętnie zabiera tam swoje dzieci, żeby one też miały okazję przebywać na wsi. Ale przede wszystkim, pobyty u Rysia są jej prywatną “szkołą umiaru”. “Kiedy mój syn miał półtora roku, wzięłam go na slowfoodowe szkolenie do Toskanii, gdzie widział, jak się tłoczy oliwę, dotykał oliwek na drzewkach, kosztował włoskich serów. Zabieramy też dzieci na Festiwal Smaku do Gruczna. Rozmawiamy o tym, co rośnie w ziemi. Ten temat jest bardzo ważny w naszym domu. Moje dzieci nie mają problemu z czarnym, pełnoziarnistym chlebem. Jedzą ryby, krewetki, hummus - widzą w domu, jak gotuje się zupę od podstaw, a nie z torebki.”

Monika nie ma jednak złudzeń, jeśli chodzi o większość społeczeństwa i ich nawyki żywieniowe: “Ludzie, którzy świadomie podchodzą do jedzenia, to wybrana grupa ludzi, którzy żyją na innej planecie, jeżdżą, interesują się produktami tradycyjnymi, szlachetnymi. Obawiam się, że nigdy nie dojdziemy do stanu powszechnej świadomości w tym zakresie, który jest na przykład normą w Hiszpanii.” A ponieważ odczuwa potrzebę pracy z misją, Monika angażuje się w różne projekty, które wspierają i propagują ekologiczne, umiarkowane rolnictwo. “Przeczytałam w 'Wysokich Obcasach' długi wywiad z blogerką, która lekkim tonem mówi, że nie kupuje żywności ekologicznej, bo to Amerykanie mają problem z przemysłową żywnością, a my nie. Otóż to nieprawda. Mamy problem z przemysłową żywnością,” zdecydowanym tonem stwierdza Monika.

Opowiada mi historię związaną z publikacją Cuisine PL przygotowaną na czas polskiej Prezydencji w UE. Monika wpadła na pomysł, żeby przygotować zestaw przepisów, które mogłyby odzwierciedlać, przynajmniej w części, kuchnię polską, a przy okazji pokazać ludzi, którzy stoją za tą kuchnią, oraz wypromować polskie produkty. Kiedy zwróciła się ze swoją propozycją do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, okazało się, że oni kogoś takiego właśnie szukali. Chcieli przygotować coś, co goście w Polsce, ale też w Brukseli, mogliby ze sobą zabrać. Zaprosiła do współpracy szefów, żeby podzielili się swoimi przepisami. Natomiast Karolina Mazurkiewicz wykonała grafikę do tej publikacji, która nie zawiera żadnych zdjęć potraw, co jest dość nietypowe dla książki kulinarnej. Cuisine PL ma złamać stereotyp myślenia na temat polskiej kuchni, która często postrzegana jest jako przaśna. Monika dodaje, że Cuisine PL jest dostępna w wersji na ipada i androida – po angielsku, rosyjsku, francusku i chińsku. Kolejnym krokiem w ramach współpracy z MSZ będzie prowadzony przez nią profil na facebooku Cuisine PL promujący polską gastronomię oraz autorska część lajfstajlowej podstrony Poland.gov.

Monika opowiada o blogu, który przez jakiś czas prowadziła na NaTemat.pl, na którym wywiązała się interesująca dyskusja na temat stołówek szkolnych: “ (…) to było świetne. Czułam, że to, co piszę, ma jakiś rzeczywisty wpływ na otaczający świat. A to jest dla mnie istotne poczucie. Wiesz, człowiek musi robić coś ważnego.” Rozmowa ta daje mi okazję do przekonania się, że moja rozmówczyni jest człowiekiem z prawdziwą pasją, wychodzącą ze środka, a nie podyktowaną chwilową modą na kulinaria. Nasza rozmowa w letni, piątkowy poranek w jednej z kawiarni przy Nowym świecie w Warszawie nie idzie jednym, przewidywalnym torem pytanie – odpowiedź, a przekształca się w serię refleksji na temat jedzenia, wyborów między naturą versus kulturą, wspomnień z podróży i próbę odpowiedzi na bardzo ważne pytania.

Monika Kucia, fot. Monika Motor

www.monikakucia.com


Magdalena Malinowska
Naczelna Kulturalno - Kulinarna 

Poprzedni wpis Następny wpis

loading...